24 lutego 2013

Niedzielne wypieki.


          Kiedyś niedziela była dla mnie czasem odpoczynku, relaksu. Niestety, wraz z rozpoczęciem się klasy maturalnej moje marzenia o pospaniu w ten dzień trochę dłużej niż do 7:00 odeszły w niepamięć. Gdyby nie poranna kawa, którą zawsze mam ze sobą na niedzielnych zajęciach, zapewne już kilka razy zdarzyłoby mi się przysnąć podczas wciągającego wykładu. Bynajmniej nie dlatego, że jest nudny, a raczej z mojej głupoty i oglądania, czytania i słuchania do późnych godzin nocnych. 
          Z racji tego, że w zasadzie od rana miałam dość pracowity dzień, postanowiłam nie oszczędzać się również w południe. Stąd też powstały moje niedzielne wypieki. Chciałabym okazać trochę skromności i powiedzieć, że nie wszystko wyszło mi tak, jak zamierzałam, jednak moje biodra po raz kolejny skazane są zagładę...



Tutaj widać tylko połowę chleba, ponieważ moja rodzina od razu się na niego rzuciła, zanim zdążyłam pójść po aparat. Aż wstyd mieć takich łasuchów w domu, chociaż przyznam się, że sama lepsza nie jestem, co zresztą widać na poniższym zdjęciu. Kanapka z chrupiącego, jeszcze ciepłego, pieczywa posmarowana serkiem kanapkowym i dżemem, podawana ze świeżą miętą, to zdecydowanie dobry wybór na dzisiejszą kolację. 
          Na początku tego posta wspomniałam o maturze. Z racji tego, że większość dnia upłynęła mi na przyjemnościach, pora wziąć się za robienie arkuszy, które grzecznie czekają na mnie na biurku. Miłego poniedziałku!

PS.- Czy posiadacie już mobilną wersję serwisu "Moje Wypieki"? Jeśli nie, to szybko ją ściągnijcie! Nie mogę się oderwać od tej aplikacji od wczoraj :).


/Kasia.

"The heroin diaries...", czyli wstrząsające zapiski lidera Mötley Crue.


          Od kilku dni Kasia próbuje nakłonić mnie do napisania czegoś na blogu. Mój dzielny opór powoli zaczął się łamać, więc postanowiłem, że spróbuje napisać coś od siebie. Długie godziny zajęło mi myślenie nad rzeczą najważniejszą, a mianowicie nad tematem mojego wpisu. Po wielu pomysłach, jakie przemknęły przez moją głowę- lepszych i gorszych, postanowiłem, że najlepiej będzie połączyć moje dwie pasje- czytanie oraz muzykę. Postaram się napisać trochę o  jednej z wielu biografii muzyków, które mam okazję czytać. Przeglądając moją biblioteczkę w poszukiwaniu idealnej lektury natknąłem się na lekturę, do której powracam wielokrotnie.
 

            Jest to książka Nikkiego Sixx'a pt. "The Heroin Diaries. A year in the life of a shattered rock star". Wielu z was zapewnie zada sobie pytanie, kim w ogóle jest ten Nikki?! Tak więc zaraz wam to wytłumaczę. Nikki w Polsce nie jest znany, jednak jeśli już ktoś go kojarzy, to pała do niego sporą niechęcią, ponieważ jest to tzw "pudel". W Ameryce sytuacja wygląda o wiele inaczej. W swojej ojczyźnie Sixx'a uważa się za legendę muzyki z pogranicza Rock/Metalu, ojca sukcesu legendarnego Mötley Crue. Śmiało można powiedzieć, że jest on ikoną tego gatunku. Nikki to człowiek, którego dziś ciężko zdefiniować. Prowadzi swoje audycje w radiu, jest cenionym fotografem, którego zdjęcia publikuje m.in "New York Times" oraz czołowym członkiem Mötley Crue, jak również pobocznego projektu o nazwie "Sixx Am", o którym więcej powiem za chwilę. 25 lat temu sytuacja wyglądała odrobinę inaczej... Głównym hobby Nikkiego były pochłaniane w hurtowych ilościach narkotyki. Tu wracamy do naszej książki. Jest ona pamiętnikiem z roku 1987, gdy wspomniany Nikki dwa razy uznawany był za martwego. Znaleziony po latach na strychu zeszyt z zapiskami z tego czasu stał się Bestsellerem New York Timesa, co mówi samo za siebie. Raz śmieszne, raz przerażające opisy codzienności rockman'a u szczytu sławy swietnie uzupełniają się z współczesnym komentarzem samego Sixx'a jak i innych ikon swiata muzyki takich jak Slash (Guns N' Roses), Tommy Lee (Mötley Crue) czy Tom Zutaut (nie znany szerszej publiczności lecz w branży muzycznej absolutna legenda). Człowiek, który przemierzajac kluby Los Angeles w latach 80, odkrył wielkich Mötley Crue, a kilka lat pózniej jeszcze większych Guns N' Roses. Dzieło Sixx'a skłania do refleksji i chwili zatrzymania. Pokazuje szybką drogę w dół, z której powrót jest szalenie trudny. Książka wspaniale uzupełnia sie z nagraną do niej ścieżką dźwiękowa przez zespół Sixx Am (click.), o którym wspomniałem już wcześniej. Jedyny minus tej książki to ogromna trudność w kupieniu jej w naszym kraju, dzięki niezbyt przychylnej opinii na temat tego artysty w Polsce, nie została przetlumaczona i wydana w naszym państwie. Jedyną możliwością jest zatem kupienie jej przez zagraniczne strony, takie jak "ebay". Może droga nabycia tego "pamiętnika" nie należy do najprostszych, jednak sądzę, że książka ta rekompensuje wszystkie trudności. 
 
            Zachęcam tez do przesłuchania płyty Sixx Am która swietnie oddaje całą atmosferę lektury oraz, z czysto muzycznego punktu widzenia, jest świetnie zagrana, co z resztą staje się oczywiste, gdy w projekcie uczestniczy Nikki Sixx, DJ Ashba (Guns N' Roses) oraz świetny James Michael. Naprawdę warto pochylić się nad tym dziełem, ponieważ nie ma drugiej książki, która od środka ukazuje życie gwiazdy rocka ze wszystkimi pułapkami i demonami.

/Filip.

22 lutego 2013

Grill me, czyli sałatka z grillowanymi warzywami i krewetkami.



           Jeśli lubicie, kiedy w waszej kuchni nie tylko znakomicie pachnie, ale gdy możecie przyglądać się niesamowitym barwom na waszych talerzach, to ten przepis jest właśnie dla was!
         Od dłuższego czasu Filip lamentował, żebym zrobiła mu "pyszną sałatkę, którą zajadał się na sylwestrze". Nie mogłam dłużej opierać się jego prośbom, tym bardziej, że swoim gadaniem sam narobił mi na nią ochotę. Przepis na sałatkę nie jest skomplikowany, aczkolwiek dla niektórych może okazać się dosyć czasochłonny, ponieważ jeżeli zdecydujecie się na skorzystanie z naszego przepisu, będziecie musieli nastawić się na wielokrotne girllowanie. Chyba, że macie jakąś świetną, dużą patelnię, która znacznie ułatwi wam tę czynność. My niestety nie jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami ów sprzętu, dlatego też musieliśmy podzielić nasze grillowanie na cztery tury. Warto jednak zagospodarować trochę czasu na wykonanie tego przepisu, ponieważ chyba każdy, kto kiedykolwiek miał tę sałatkę w ustach, zapragnął spróbować jej jeszcze raz. Filip nie jest zatem jedyną osobą, która mnie o to prosi.


Składniki:
- Nieduża miska rucoli
- 250 g suszonych pomidorów
- 1 bakłażan
- 1 cukinia
- 1 papryka 
- 50 g parmezanu
- 1 opakowanie mozzarelli (mogą to być np. kulki, jak w naszym przypadku, ale niekoniecznie)
- małe opakowanie krewetek
- 1 łyżka oliwy
- 1 łyżka przyprawy do grilla
- szczypta soli
- szczypta pieprzu

Rucolę umieszczamy w misce, w której zamierzamy podać naszą sałatkę. Kroimy bakłażan, cukinię i paprykę w dość cienkie plastry, a następnie grillujemy każde warzywo. Chociaż z reguły grilluje się na suchej patelni, dodaliśmy łyżkę oliwy, którą "roztarliśmy" równomiernie w celu pozbycia się płynnego efektu na patelni. Kiedy nasze warzywa będą już gotowe (czyli lekko zarumienione i miękkie), kroimy każde z nich na niewielkie prostokąty i dodajemy wszystko do miski z rucolą. Następnie zabieramy się za grillowanie krewetek. Czynność ta nie powinna trwać dużej niż 12 minut, ponieważ jeśli zbyt długo pozostawimy krewetki na patelni staną się gumowate. Kiedy będą już gotowe odcinamy im ogonki i kroimy każdą z nich jeszcze na pół. Dodajemy je do naszej miski. Suszone pomidory odsączamy z oliwy i kroimy je na niewielkie prostokąty, tak jak w przypadku bakłażana, cukinii i papryki. Wrzucamy kulki mozzarelli (można je porwać na mniejsze kawałki, jeśli ktoś nie lubi zbyt dużego formatu swojego jedzenia ;)). Dodajemy oliwę, przyprawę do grilla, parmezan, sól i pieprz. Całość mieszamy. Oczywiście ilość przypraw zależy indywidualnie od każdego, więc podane przez nas proporcje można potraktować z przymrożeniem oka. 

          Sałatka najlepiej smakuje z zapiekankami z ciemnego pieczywa, posmarowanymi serkiem "Philadelphia".  Smacznego! 
 


21 lutego 2013

Pomysł na zdrowe śniadanie, czyli domowa granola.

          Zapewne wielu z was nie ma rano zbyt wiele czasu na zjedzenie porządnego, zdrowego śniadania. Najczęściej kończy się na na "chapsnięciu" czegoś w biegu albo kompletnej rezygnacji z pierwszego posiłku. Przyznam szczerze, że ja też nie zawsze stosuję się do zasady, że "śniadanie to najważniejszy posiłek dnia". A przecież wystarczy znaleźć tylko 15 minut, aby coś spałaszować. Dzisiaj pokażę wam przepis na domową granolę, dzięki którym śniadanie stanie się przyjemnością.

Składniki:
- 100 g płatków owsianych
- 70 g pestek dyni
-200 g mieszanki żurawinowo - orzechowej
- 1 łyżka miodu
- 1 łyżeczka cynamonu

          
          Przepis ten nie jest skomplikowany. Jak widać potrzebujemy do niego tylko kilku składników, które zapewne każdy z was ma w domu. A teraz przejdźmy do szczegółów:


1. Kroimy mieszankę żurawinowo - orzechową na drobne kawałki.
2. Wyjmujemy blachę i rozkładamy na niej papier do pieczenia.
3. Rozkładamy równomiernie na blasze naszą pokrojoną mieszankę, dodając do niej pestki dyni, a także płatki owsiane. 


4. Polewamy całość miodem. Oczywiście robimy to w kilku miejscach, żeby miód dostał się do każdej części naszej granoli.


5. Następnie na tej samej zasadzie posypujemy całość cynamonem.
6. Mieszamy ze sobą wszystkie składniki, żeby się ze sobą skleiły (można użyć do tego np. dwóch łyżek). 



7. Umieszczamy blachę w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni na 20 min.

 
8. Kiedy granola będzie zarumieniona wyłączamy piekarnik i przesypujemy je do jakiegoś pojemnika. Nie należy zamykać go, dopóki płatki nie wystygną wystarczająco!



          Granola doskonale pasuje do jogurtu naturalnego i miodu, tak jak pokazane jest na zdjęciu. Jednak można je łączyć z wieloma produktami takimi jak dżem. Jest to dobra alternatywa również dla tych, którzy nie przepadają za jogurtem naturalnym. Płatki, a także różne dodatki nadadzą mu słodki smak, dzięki czemu będziecie mogli zjeść zdrowe i pożywne śniadanie, nie mając przy tym ciarek na plecach. Smacznego!

/Kasia.

Stawiamy pierwsze kroki.

          Podobno początku bywają trudne, szczególnie jeśli chodzi o wybicie się w wielkim świecie internetu. Na pomysł stworzenia bloga wpadliśmy stosunkowo niedawno, bo jakiś tydzień temu. Idea była prosta- stworzyć coś, co będzie odzwierciedleniem naszej codzienności. 
       Trudno chyba sprecyzować, o czym dokładnie będziemy pisać, bo prawie każdego dnia podejmujemy nowe wyzwania. Początkowym zamysłem było stworzenie bloga kulinarnego, ponieważ w zasadzie odkąd się poznaliśmy zaczęliśmy robić rewolucje w kuchni, chociaż nie zawsze kończyły się one sukcesem. Lubimy gotować, ale chyba jeszcze bardziej lubimy jeść... Uwielbiamy też rozwijać swoje pasje albo zwyczajnie podejmujemy nowe inicjatywy. Dlatego też w rezultacie postanowiliśmy się nie ograniczać i nie określać dokładnie, o czym będziemy pisać. Dajemy po prostu wolność sobie i naszym czytelnikom, aby stale realizować się w różnych dziedzinach życia.
       Mamy nadzieję, że z czasem zainteresuje kogoś to, co tworzymy, jednak, jak wiadomo, najważniejsze to pisać dla siebie, by czerpać z tego satysfakcję. Jeśli chcecie dopowiedzieć się więcej o nas, zapraszamy do zakładki "o nas" albo po prostu do przyglądania się naszym poczynaniom na blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...